Pozycję Einsteina w odniesieniu do religii najlepiej oddaje
poniższy cytat: "Gdybym jednak musiał znaleźć w sobie coś, co miałoby
aspekt religijny, to byłaby to bezgraniczna fascynacja strukturą świata,
jaką ukazuje nam nauka"
Einstein nie wierzył, że Bóg interesuje się losem i uczynkami każdego
człowieka. Zresztą naiwnością byłoby zawierzenie w wiedzę teologiczną
tego uczonego. Przecież nikomu nie przychodzi do głowy pytać co Einstein
sądzi o leczeniu kataru lub gotowaniu zupy szczawiowej. Gdy pytano go o
kwestie wiary i boga, odpowiadał . Myślę ,że nie martwił się iż w
sprawach wiary mógł okazać się zwykłym profanem a nie Noblistą. Niezależnie od tego czy Einstein był czy nie był uczestnikiem
dialogu , warto go przeczytać i przemyśleć:
"Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje pytanie jednemu z nich:
- Jesteś chrześcijaninem synu, prawda?
- Tak panie profesorze.
- Czyli wierzysz w Boga.
- Oczywiście.
- Czy Bóg jest dobry?
- Naturalnie, że jest dobry.
- A czy Bóg jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?
- Tak.
- A Ty - jesteś dobry czy zły?
- Według Biblii jestem zły.
Na twarzy profesora pojawił się uśmiech wyższości - Ach tak, Biblia!
- A po chwili zastanowienia dodaje:
- Mam dla Ciebie pewien przykład. Powiedzmy że znasz chorą i cierpiącą osobę,którą możesz uzdrowić. Masz takie zdolności.
Pomógłbyś tej osobie? Albo czy spróbowałbyś przynajmniej?
- Oczywiście, panie profesorze.
- Więc jesteś dobry...!
- Myślę, że nie można tego tak ująć.
- Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbyś chorej, będącej w potrzebie
osobie, jeśli byś tylko miał taką możliwość. Większość z nas by tak
zrobiła. Ale Bóg nie.
Wobec milczenia studenta profesor mówi dalej - Nie pomaga, prawda? Mój
brat był chrześcijaninem i zmarł na raka, pomimo że modlił się do Jezusa
o uzdrowienie. Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi odpowiedzieć
na to pytanie?
Student nadal milczy, więc profesor dodaje - Nie potrafisz udzielić
odpowiedzi, prawda? - aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor
sięga po szklankę ze swojego biurka i popija łyk wody.
- Zacznijmy od początku chłopcze. Czy Bóg jest dobry?
- No tak.. jest dobry.
- A czy szatan jest dobry?
Bez chwili wahania student odpowiada - Nie.
- A od kogo pochodzi szatan?
Student aż drgnął:
- Od Boga.
- No właśnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze synu - czy na świecie istnieje zło?
- Istnieje panie profesorze ...
- Czyli zło obecne jest we Wszechświecie. A to przecież Bóg stworzył Wszechświat, prawda?
- Prawda.
- Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył również i zło. A skoro zło istnieje, więc zgodnie z
regułami logiki także i Bóg jest zły.
Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi..
- A czy istnieją choroby, niemoralność, nienawiść, ohyda? Te
wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas
świece?
Student drżącym głosem odpowiada - Występują.
- A kto je stworzył?
W sali zaległa cisza, więc profesor ponawia pytanie - Kto je stworzył?
- wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna się rozglądać po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.
- Powiedz mi - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby - Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa synu?
Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:
- Tak panie profesorze, wierzę.
Starszy człowiek zwraca się do studenta:
- W świetle nauki posiadasz pięć zmysłów, które używasz do oceny otaczającego cię świata. Czy kiedykolwiek widziałeś Jezusa?
- Nie panie profesorze. Nigdy Go nie widziałem.
- Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałeś swojego Jezusa?
- Nie panie profesorze.
- A czy kiedykolwiek dotykałeś swojego Jezusa, smakowałeś Go, czy może
wąchałeś? Czy kiedykolwiek miałeś jakiś fizyczny kontakt z Jezusem
Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?
- Nie panie profesorze. Niestety nie miałem takiego kontaktu.
- I nadal w Niego wierzysz?
- Tak.
- Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania
doświadczenia,nauka twierdzi że Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to
synu?
- Nic - pada w odpowiedzi - mam tylko swoją wiarę.
- Tak, wiarę... - powtarza profesor - i właśnie w tym miejscu nauka
napotyka problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.
Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:
- Panie profesorze - czy istnieje coś takiego jak ciepło?
- Tak.
- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
- Tak synu, zimno również istnieje.
- Nie panie profesorze, zimno nie istnieje.
Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta. Wszyscy w sali zamarli. Student zaczyna wyjaśniać:
- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega
ciepło, ciepło nieskończone, rozgrzanie do białości, mało ciepła lub też
brak ciepła, ale nie mamy niczego takiego, co moglibyśmy nazwać zimnem.
Może pan schłodzić substancje do temperatury minus 273,15 stopni
Celsjusza (zera absolutnego), co właśnie oznacza brak ciepła -nie
potrafimy osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak
zimno, w przeciwnym razie potrafilibyśmy schładzać substancje do
temperatur poniżej 273,15stC. Każda substancja lub rzecz poddają się
badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem. Zero absolutne jest
całkowitym brakiem ciepła. Jak pan widzi profesorze, zimno jest jedynie
słowem, które służy nam do opisu braku ciepła. Nie potrafimy mierzyć
zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło jest
energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.
W sali wykładowej zaległa głęboka cisza. W odległym kącie ktoś upuścił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.
- A co z ciemnością panie profesorze? Czy istnieje takie zjawisko jak ciemność?
- Tak - profesor odpowiada bez wahania - czymże jest noc jeśli nie ciemnością?
- Jest pan znowu w błędzie. Ciemność nie czymś, ciemność jest
brakiem czegoś. Może pan mieć niewiele światła, normalne światło, jasne
światło, migające światło, ale jeśli tego światła brak, nie ma wtedy nic
i właśnie to nazywamy ciemnością, czyż nie? Właśnie takie znaczenie ma
słowo ciemność. W rzeczywistości ciemność nie istnieje. Jeśli
istniałaby, potrafiłby pan uczynić ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?
Profesor uśmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.
- Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?
- Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego
rozumowania są fałszywe już od samego początku, zatem wyciągnięty wniosek jest również fałszywy.
Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:
- Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
- Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie - wyjaśnia
student - twierdzi pan, że jest życie i jest śmierć, że jest dobry Bóg i
zły Bóg. Rozważa pan Boga jako kogoś skończonego, kogo możemy poddać
pomiarom. Panie profesorze, nauka nie jest w stanie wyjaśnić nawet
takiego zjawiska jak myśl. Używa pojęć z zakresu elektryczności i
magnetyzmu, nie poznawszy przecież w pełni istoty żadnego z tychzjawisk.
Twierdzenie, że śmierć jest przeciwieństwem życia świadczy o
ignorowaniu faktu, że śmierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko.
Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, tylko jego brakiem.
A teraz panie profesorze proszę mi odpowiedzieć - czy naucza pan studentów,którzy pochodzą od małp?
- Jeśli masz na myśli proces ewolucji, młody człowieku, to tak
właśnie jest.
- A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?
Profesor potrząsa głową wciąż się uśmiechając, zdawszy sobie
sprawę w jakim kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr, naprawdę.
- Skoro żaden z nas nigdy nie był świadkiem procesów ewolucyjnych i nie
jest w stanie ich prześledzić wykonując jakiekolwiek doświadczenie, to
przecież w tej sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją, nie
wykłada nam już pan naukowych opinii, prawda? Czy nie jest pan w takim
razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?
W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.
- Żeby panu uzmysłowić sposób, w jaki manipulował pan moim
poprzednikiem, pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student
rozgląda się po sali - Czy ktokolwiek z was widział kiedyś mózg pana
profesora?
Audytorium wybucha śmiechem.
- Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy
wąchał mózg pana profesora? Wygląda na to że nikt. A zatem zgodnie z
naukowa metodą badawczą, jaką przytoczył pan wcześniej, można
powiedzieć, z całym szacunkiem dla pana, że pan nie ma mózgu panie
profesorze. Skoro nauka mówi, że pan nie ma mózgu, jak możemy ufać
pańskim wykładom, profesorze?
W sala zapada martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi
z niedowierzania. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać
wieczność profesor wydusza z siebie:
- Wygląda na to, że musicie je brać na wiarę.
- A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej - stanowi
niezbędny element naszej codzienności. A teraz panie profesorze, proszę
mi powiedzieć, czy istnieje coś takiego jak zło?
Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi - Oczywiście że
istnieje.Dostrzegamy je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym
występowaniu człowieka przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i
przemocy obecnym na świecie. Przecież te zjawiska to nic innego jak
właśnie zło.
Na to student odpowiada:
- Zło nie istnieje panie profesorze, albo też raczej nie występuje jako
zjawisko samo w sobie. Zło jest po prostu brakiem Boga. Jest jak
ciemność i zimno, występuje jako słowo stworzone przez człowieka dla
określenia braku Boga. Bóg nie stworzył zła. Zło pojawia się w momencie,
kiedy człowiek nie ma Boga w sercu. Zło jest jak zimno, które jest
skutkiem braku ciepła i jak ciemność, która jest wynikiem braku światła.
Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.
Nie wiem kto jest autorem tej opowieści, ale muszę przyznać że jest fascynujaca.
A teraz część praktyczna:
Ateiści usiłują wmówić swoim rozmówcom że Boga nie ma. Stosują przy tym najrozmaitsze głupawe argumenty. Oto jedna z takich sytuacji.
Pewien profesor postanowił udowodnić swym studentom że Boga nie ma.
Stojąc na katedrze rzekł : " Boże,jeśli naprawdę istniejesz, chcę abyś zrzucił mnie z tej katedry. Daję ci na to piętnaście minut".
Minęło dziesięć minut.
Profesor dalej usiłuje prowokować Boga, mówiąc: " Boże, jestem tutaj,czekam"
Gdy już nadchodziła ostatnia minuta, z końca sali podniósł się student, który dopiero niedawno został do grupy przyjęty, a który właśnie został przeniesiony do rezerwy po zakończeniu służby wojskowej w desancie morskim.Podszedł spokojnie do profesora i całej siły walnął go pięścią między oczy tak ,że ten spadł z katedry.
Rezerwista SEAL spokojnie odwrócił się na pięcie i spokojnie powrócił na swoje miejsce. Grupa w milczeniu zamarła.
Po chwili profesor powrócił do przytomności i jeszcze wstrząśnięty, patrząc w oczy marynarzowi pyta. " Co ci się stało, co się z tobą dziej?. Dlaczego to zrobiłeś?"
Na to marynarz spokojnym głosem powiedział:" Bóg jest dzisiaj bardzo zajęty ponieważ opiekuje się tymi, którzy walczą o to, aby tacy ja ty mieli prawo opowiadać głupoty i zachowywać się jak dupki. Więc On, wysłał do ciebie właśnie mnie."
P.S.Jak widać największym mądralom należy tłumaczyć w możliwie prosty sposób.
Proste?