Trudno się spodziewać, że z dnia na dzień po wejściu w życie nowej ustawy o gospodarce odpadami, nagle wszyscy staną się ekologicznymi prymusami. Dopóki nikt nie zacznie edukować cofniętego o lata świetlne społeczeństwa, dopóty każdy będzie segregował według swoich standardów, a ustawowa selekcja pozostanie fikcją.
Od 7 stycznia obowiązują nowe zasady selekcji odpadów. Teraz śmieci wrzucamy do pięciu pojemników, a nie jak do tej pory do trzech, bądź jak niektórzy nawet do jednego. - Największe problemy były z logistyką związaną z podstawieniem pojemników. Tak jak postawić wszystkim pojemników nie da się w ciągu jednego dnia, tak też w ciągu jednego dnia nie można zebrać z miasta tysięcy pojemników. Niezmiennie problematyczne jest także segregowanie w zabudowie wielorodzinnej, gdzie trudno o wychwycenie osób, które niszczą pracę pozostałych mieszkańców, włożoną w segregację – mówi Katarzyna Szczepańska, Dyrektor Biura Związku Celowego Gmin MG-6 w Gorzowie. Obecnie większość miejsc jest już wyposażona w odpowiednio oznaczone pojemniki.
Infrastruktura to jednak jedno, kultura to drugie. Może samo zachęcanie do segregacji Polaków to zbyt mało, jeśli ignorowanie zasad nie jest wystarczająco sankcjonowane. Mimo mody na eko wciąż poraża smutne wrażenie, że recykling w Polsce nadal zaczyna się i kończy na kosmopolitach ciągnących za sobą pozostałości dziecięcego wózka, którzy przemierzają śmietnikowe altany w poszukiwaniu metalowych puszek po piwie, za których użytek wtórny można otrzymać solenną zapłatę. Przynajmniej nie można odmówić im braku motywacji.