Trudno nie odnieść wrażenia, że radnemu Wierchowiczowi w Gorzowie nie podoba się dosłownie nic. Z trudem przychodzi mu dostrzeżenie szans w trwających remontach dróg, w inwestycjach związanych z kulturą, nowych kontaktach biznesowych, czy w końcu zadaniach wspierających edukację. W Gorzowie widzi jedynie stagnację, a dokonania prezydenta określa mianem oczywistości, która należy się każdemu. Jest źle, nie będzie niczego, bierność, stagnacja, apatia - z czymś Wam się to może kojarzy?
Jakiś czas temu w podobnym duchu opowiadał o mieście inny „emeryt polityczny”, były prezydent Gorzowa, Tadeusz Jędrzejczak. Można więc pokusić się o wspólną puentę dotyczącą aktywności politycznej w pewnym wieku, ale to byłaby już tylko uszczypliwość.
Jedno jest jednak niepokojące. Jerzy Wierchowicz zdaje się stwarzać w Gorzowie funkcję mentora dla pewnej grupy aktywnych społecznie i chyba politycznie młodych ludzi. Pytanie jakie wartości faktycznie chce im przekazać? Czy pozwoli im wybić się w myśl zaangażowania dla dobra miasta, czy stłamsi ich smutnym, zmęczonym i zniechęconym do czegokolwiek stanem ducha i umysłu?
Kto to zdzierży?