Nie śpieszmy się tak bardzo! - (cz. 1)
Tytuł tej „rozprawy” w żaden sposób nie sugeruje rodzaju
zagadnień językowych, którymi będziemy się zajmować. Bo też są one różnorodne i
trudno je zawrzeć w prostym haśle, w zwięzłej przestrodze. Chcemy wierzyć, że
błędy, o których będzie mowa, są wyłącznie wynikiem pośpiechu i wystarczy trochę
zwolnić, pisać z większym namysłem, przeczytać uważnie to, co już się napisało
i je wyeliminować. No, może niekiedy zajrzeć do jakiegoś słownika czy innej
pomocy językowej, do czego niezmienne zachęcamy, a co także wymaga poświęcenia
czasu.
Pośpiech powoduje najczęściej pominięcia.
Pisaliśmy już o pominiętych znakach diakrytycznych, co niekiedy tekst w
założeniu podniosły może uczynić śmiesznym, i o braku interpunkcji, co także
może powodować opaczne rozumienie tekstu.
Ale opuszczamy także całe wyrazy. „Ofiarą” naszego
pośpiechu najczęściej padają utarte zwroty. W zdaniach:
To oznacza, że będziemy mieli z tym zjawiskiem.
czy
Zwróćcie, proszę, że inna jest istota problemu.
domyślamy się sensu mimo, że zabrakło w nich
drugiego członu związku frazeologicznego, czyli odpowiednio:
do czynienia (mieć do czynienia) i uwagę (zwracać uwagę).
I oczywiście możemy dyskutować, czy ważne jest
wyłącznie to, aby przekaz był zrozumiały - przy okaleczeniu tak powszechnych
połączeń będzie (przynajmniej do czasu, gdy nasi potomni stracą już świadomość,
co było tym pominiętym elementem) - czy jednak jakość logiczna, stylistyczna, leksykalna też ma znaczenie.
Dla wielu piszących zmorą jest niewinny z pozoru zaimek
nieokreślony jakiś. Obawiam się, że problem
z jego używaniem jest głębszy i nie da się sprowadzić wyłącznie do pośpiechu i
nieuwagi. Dlatego zatrzymamy się przy nim nieco dłużej. Autorzy zdań:
Obserwujemy tworzenie
jakiś nowych, nieznanych w cywilizowanym świecie standardów.
Z jakiś względów
zachowuje się tak wobec nielubianych przez siebie osób.
Pośród ruin zobaczyli
jakiś ludzi.
Jednak od jakiś
trzech wieków te społeczeństwa demokratyzują politykę.
uznali najwyraźniej, że obecność formantu -ś zwalnia z deklinowania tego wyrazu. Nic
bardziej błędnego. Słowo jakiś
utworzone poprzez dodanie do zaimka pytajnego jaki formantu -ś odmienia
się identycznie jak jego protoplasta. Rzeczywiście niezależnie od przypadku,
liczby i rodzaju zawsze na końcu jest obecne -ś, ale poprzedzają je końcówki
deklinacyjne z uwzględnieniem liczby i rodzaju. Tak więc powinno być:
Obserwujemy tworzenie
jakichś nowych, nieznanych w
cywilizowanym świecie standardów.
Z jakichś względów zachowuje się tak wobec
nielubianych przez siebie osób.
Pośród ruin zobaczyli
jakichś ludzi.
Jednak od jakichś trzech wieków te społeczeństwa demokratyzują
politykę.
W wymowie ta różnica nie jest aż tak ewidentna i pewnie
stąd bierze się rosnąca częstotliwość błędów w zapisie. Cóż! Pisanie jest
zajęciem bardziej wymagającym i bardziej obnażającym nasze braki.
Śpiesząc się, niekiedy gubimy wyrazy czy sylaby
(jak wyżej), a także litery, i piszemy np.:
wyłączne mikrofony zamiast wyłączone
lub
można dostać zaworu głowy zamiast zawrotu
a niekiedy wszystko jest, ale w zmienionej
kolejności:
przewielebny ksiądz Skarga
ze sowim autorytetem zamiast swoim
nawinie
wsłuchani zamiast naiwnie
elekotrat zamiast
elektorat
Frankowicze być
może będą okupować KFN zamiast KNF
czasem zamieniamy tylko jedną literę:
z listy zamiast z listu
(to naprawdę nie wszystko jedno)
nacięcie zamiast napięcie
(różnica w skutkach może być znacząca)
w kaplicy Sekstyńskiej
zamiast Sykstyńskiej (seks w kaplicy? - no! no!)
i już złośliwi mogą snuć domysły co do naszej
podświadomości.
Pośpiech prowadzi także do uproszczeń. Jakże
często możemy zobaczyć zdania:
Nie czytałem tą książkę (przez analogię
do Czytałem tę książkę).
Przy okazji
przypominamy do znudzenia: tę (biernik
liczby pojedynczej od ta) jest formą
poprawną, a tą błędną. Tą będzie natomiast OK. jako narzędnik,
czyli Nie idźcie tą drogą, ale wyrzućcie tę gazetę.
215 mld zł warte są transakcje, które
nie zarejestrowano (przez
analogię do 215 mld zł warte
są transakcje, które zarejestrowano).
Nie wziął ją
pod uwagę (przez
analogię do Wziął ją pod uwagę).
A mogłoby się wydawać, że jednym z
kanonów gramatyki języka polskiego - wpajanym od pierwszych klas szkoły podstawowej
- jest to, że dopełnienie bliższe w bierniku po
zaprzeczeniu orzeczenia stawiamy w dopełniaczu, co po ludzku znaczy, że:
Czytałem tę książkę (biernik), ale Nie czytałem tej książki (dopełniacz).
215 mld zł warte są transakcje, które (biernik) zarejestrowano, ale 215 mld zł
warte są transakcje, których (dopełniacz) nie zarejestrowano.
Wziął ją (biernik) pod
uwagę a Nie wziął jej
(dopełniacz) pod uwagę.
W pędzie, jaki towarzyszy naszemu komunikowaniu się, zapominamy nawet o
rozróżnieniu: czasownik - rzeczownik. W zdaniu:
Dostał pół roku
więzienia za poderżnięcie gardeł szczeniętom i wrzucenie je do wody.
jego autor poradził sobie świetnie z pierwszym powodem skazania, ale przy
drugim - widocznie pod wpływem okropności opisywanego czynu - nieco zgłupiał.
Podobnie jak autor sformułowania:
ustanowienie prawo
Polski to nie angielski i żeby rzeczownik nie wiem jak bardzo był
spokrewniony z czasownikiem, to będzie się zachowywał jak rzeczownik. Nie
połączy się z biernikiem. I dlatego:
wrzucenie ich
(przydawka dopełniaczowa) do wody, chociaż wrzucić je (dopełnienie w bierniku),
ustanowienie prawa (przydawka dopełniaczowa), chociaż ustanowić
prawo (dopełnienie w bierniku).
Jeszcze uważniejsi - a pośpiech temu nie sprzyja - powinniśmy być, tworząc
bardziej złożone wypowiedzi. Jeśli decydujemy się na zastąpienie zdania jego
równoważnikiem, to musimy się upewnić, że podmiot tego zdania jest identyczny z
podmiotem zdania nadrzędnego. W przykładach ten problem wygląda tak:
Czytając wywiad,
na moich ustach pojawił się uśmiech (uśmiech czyta?)
Po przeczytaniu
najnowszej książki (…) świat przestaje być taki sam (świat w roli czytelnika?)
Obserwując
szkołę (…), obraz przeciętnej polskiej szkoły jawi mi się bardzo ponuro (obraz jako obserwator?)
W przytoczonych zdaniach (w pierwszym i ostatnim) są pewne sugestie, że chodzi
o pierwszą osobę, ale nie jest ona podmiotem. Oczywiście, że zrozumiemy, o co
chodziło autorom, ale z formalnego punktu widzenia te zdania są niepoprawne i
chociaż nie budzą aż takiego rozbawienia (makabrycznego zresztą), jak zdania:
Leżąc na łożu
śmierci, powstawały najlepsze jego utwory.
czy
Mając pięć lat,
potrącił go samochód.
to mechanizm powstania błędu jest ten sam, więc pilnujmy się.
Podobnie zrozumiemy, co autor miał na myśli w zdaniu:
Odpowiadał na
pytania dziennikarzy dotyczących jego planów.
Wiadomo - kontekst. Ale wystarczy chwilę się zastanowić, żeby zauważyć błąd.
Przecież to nie dziennikarze dotyczą jego planów, ale pytania, więc powinno być:
Odpowiadał na pytania
dziennikarzy dotyczące jego planów.
Pokusa dopasowywania form deklinacyjnych do wyrazów stojących najbliżej - a
nie tych, od których zależą - jest silna i logika często przed nią ustępuje.
O jeszcze innych pułapkach, jakie zastawiają zdania złożone, w drugiej
części „Nie śpieszmy się tak bardzo!” (za jakiś tydzień).
Poprzednie artykuły cyklu:
Wstęp
1. Nie "zamisiowujmy" polszczyzny!
2. Nie zapominajmy o neutrum!
3. Nie bądźmy nadgorliwi!
4. Nie lekceważmy przecinka!
5. Nie szalejmy ze spacją i opuszczaniem „ogonków”!
6. Nie bójmy się pisać łącznie!
7. Nie ignorujmy języka ekonomii i matematyki! - (cz. 1)
8. Nie ignorujmy języka ekonomii i matematyki! - (cz. 2)