PiS przejął władzę po 8 latach bycia w opozycji, po katastrofie smoleńskiej, gdzie zginęła duża część z najważniejszych polityków tej partii. Później przyszły rozłamy, łączenie się, konsolidacja najwierniejszych z wiernych. PiS stało się partią kadrową. 8 lat funkcjonowania w opozycji nie sprzyja budowaniu szerokiej, kompetentnej kadry do objęcia rządów w całym państwie. Z wielu przyczyn.
Przeciwnicy polityczni przez 8 lat zdążyli przejąć
ekspertów, kupić niezdecydowanych - w końcu gdzieś trzeba zarabiać. Osoby
wspierające PiS stawały się passés i były trzymane w „piwnicach”, nie miały
szansy na awans urzędniczy czy w spółkach skarbu państwa. Stąd stan kadr PiS
jest, jaki jest i każdy to widzi.
Ślimaczy się przejmowanie spółek skarbu państwa, widać brak ludzi do obsady rad
nadzorczych, stąd sięganie po osoby, które ciężko zaakceptować elektoratowi i
politykom partii, a które bardzo często powiązane są z poprzednim układem czy
wręcz z ludźmi z minionej epoki. To jest przyczyną propozycji likwidacji ustawy
o służbie cywilnej, która blokowała dostęp ludziom z PiS do wielu stanowisk,
gdyż odstawieni na boczny tor w mechanizmach państwowych, nie są w tej chwili w
stanie spełnić postawionych przez to prawo zaporowych dla nich warunków.
Do tego dochodzi wzajemne wycinanie się różnych grup interesów w PiS, które powoduje, że nie mając zbyt wielkich zasobów kadrowych, nawet tych, które ma, nie szanuje, bo liczy się nie interes Polski - co ja mówię Polski - nie liczy się nawet interes partii, ale liczy się interes pewnego układu towarzysko-partyjno-biznesowego. W imię tych partykularnych interesów zapomina się lub próbuje odstrzeliwać nawet osoby, które były ministrami, prezesami za poprzednich rządów Prawa i Sprawiedliwości, które się sprawdziły, a życie i praca ich zweryfikowała jako fachowców.
Dodatkowo pryncypialność, fanatyzm części polityków i dołów partyjnych powoduje, że regularnie dochodzi do polowania na „czarownice”. W takiej atmosferze niezwykle trudne staje się pozyskiwanie apolitycznych fachowców z rynku, którzy nie chcą ryzykować i narażać swoich dotychczasowych karier i przechodzić do struktur państwowych, by stać się elementem partyjnych kapryśnych układanek. Duża część z nich nie potrzebuje łatki pisiora czy peowca i woli zostawać w sektorze prywatnym.
W sytuacji, kiedy przez ostatnie lata mieliśmy gigantyczny wzrost liczby zatrudnionych w administracji i spółkach skarbu państwa, PiS nie jest w stanie przejąć całości systemu zarządzania państwem. A przynajmniej nie w takiej skali, by nie pozostawała w nim „piąta kolumna” poprzedniego układu, o co wydają się tak troskać liderzy rządzącej formacji. Po prostu partia ta nie ma tylu ludzi.
Pat, sytuacja bez wyjścia? Recepty są dwie. Nie tylko dla PiS, ale i dla kolejnych formacji sprawujących rządy, jeżeli myślą o sprawnym rządzeniu, a nie o uklepywaniu układów.
Pierwsza rzecz to sięgać po swoje sprawdzone stare kadry, dbać o nie i je szanować. Nie wymagać od nich hołdów wiernopoddańczych, tylko wykorzystać w tym przypadku do #dobrazmiana, bo obecne czasy są bardzo wymagające, jeśli chodzi o kompetencje. Nie stać nas, Polaków na marnowanie kadr, bo nie mamy ich w Polsce zbyt dużo, nie mówiąc o tym, jak podzielimy je według kluczy partyjnych. Lepiej w kluczowych miejscach postawić fachowców niż aparatczyków.
Druga możliwość usprawnienia rządzenia i sterowności państwa to drastyczne odbiurokratyzowanie państwa i gospodarki. Przez te 25 lat wzrost liczby urzędników ze 150 tys. na początku transformacji do ok. 450 tys. obecnie jest nie tylko nie do udźwignięcia na dłuższą metę przez państwo, ale i przez partię, która chciałaby sprawnie rządzić. Jedynie ograniczenie tych mechanizmów pozwoli PiS przywrócić sprawne funkcjonowanie państwa, a co za tym idzie rzeczywiście zmienić Polskę.
Obawiam się jednak, że premier Jarosław Kaczyński wierzy w to, że da się rządzić państwem przy pomocy miernot. Tak się jednak nie da, nie w dzisiejszych czasach. Ręczne sterowanie było dobre w XIX wieku, części XX wieku, ale nie w momencie, kiedy stopień skomplikowania państwa, wzajemne powiązanie ze sobą różnych mechanizmów, specjalizacja powodują, że nie sposób, by jedna osoba znała się na wszystkim. Potrzebny jest sprawny mechanizm cedowania odpowiedzialności na kompetentne i rzetelne osoby, bo inaczej prorokiem również dla rządów Prawa i Sprawiedliwości stanie się Bartłomiej Sienkiewicz ze swoim „chdikk”, który diagnozę stanu państwa postawił wtedy znakomitą. Szczególnie ważne są kadry w gospodarce, bo w tym obszarze potrzeba po prostu ludzi mądrych, bo głupiec lub ignorant nie obroni np. Azotów, kiedy będą je chcieli przejąć Rosjanie via giełda lub w jakiś inny sposób. A to będą straty niepowetowane. Kiedyś ktoś powiedział piękne zdanie, które brzmiało mniej więcej tak: „Kiedy przegrywa się wojnę, to nic wielkiego się nie stało, wróg po prostu był silniejszy, kiedy przejmuje gospodarkę, wtedy mamy prawdziwy problem, bo wróg był niestety mądrzejszy”. I to może być już nie do nadrobienia. Pytanie, czy Jarosław Kaczyński zdaje sobie z tego sprawę.