O debacie nic nie napiszę, bo i o czym. Tusk wygrał i tyle. Ani on mi brat, ani swat, konstatuję fakt – żeby użyć ukochanego wyrażenia premiera – oczywisty dla każdego, kto ma oczy.
Jeśli chodzi o osoby mi bliższe: Aleksander Kwaśniewski z poruszającym wdziękiem człowieka ciężko chorego wyraził radość z pozbycia się z SLD największego liberała – czyli mnie. Dość to zaskakujące wyznanie w ustach faceta, który zapisał Sojusz Lewicy Demokratycznej do Unii Wolności, ale wstydliwa choroba przywleczona przez ex-prezydenta z Filipin zaburza trzeźwość jego opinii w wielu sprawach. Dlaczego miałaby akurat omijać kwestię usytuowania na scenie politycznej? Zdolność do oceny tego, na czym stoimy, wiąże się bądź, co bądź ze zmysłem równowagi. Na marginesie, symptomy filipińskiej choroby widziałem już wcześniej, w Charkowie i Katyniu, obecnie można, co najwyżej mówić o złośliwej mutacji od dawna już zadomowionego wirusa.
Nie bez pewnego współczucia obserwuję rozpaczliwe wysiłki, z jakimi kibic Pelikana Łowicz, który mianował się fanem łódzkiego Widzewa, czyli W. Olejniczak usiłuje utrzymać na powierzchni swój największy polityczny atut. Grożenie odwołaniem Głównego Inspektora Sanitarnego przypomina zachowanie dygnitarza, który zatrzymany za jazdę po pijanemu zwalnia z pracy policjantów – i jest równie skuteczne. Kwaśniewski musi się wreszcie nauczyć, że przyszedł czas, w którym będzie ponosił odpowiedzialność za własne czyny i słowa.
Najwidoczniej zarażony już „filipinką” Olejniczak opowiadał wczoraj, jaki to jest dumny z udziału w rządzie Marka Belki. W lipcu 2005 ten sam Olejniczak oświadczył, że jego partia przeszła do opozycji w stosunku do gabinetu Belki, bowiem program tego rządu stał się wręcz wrogi dla SLD. Ale co tam, kto o tym pamięta.
Przez chwilę wyglądało na to, że tropikalna choroba Aleksandra Kwaśniewskiego może doprowadzić do realizacji marzenia Ewy Milewicz, która w 2000 roku, w słynnym tekście o tym, że SLD mniej wolno domagała się poddania lewicy kwarantannie. Kwarantanna dla Kwaśniewskiego to byłby prawdziwy sukces Partii Demokratycznej w koalicji Lewicy i Demokratów.