Prezes Rady Ministrów JarosławKaczyński udał się z gospodarską wizytą do Łodzi. Na widok premiera praceremontowo-budowlane ruszyły z kopyta. Szybko rozwinęły się rolki ze świeżątrawą, powietrze wypełnił warkot koparek, szum spychaczy, wesołe pokrzykiwaniarobotników, którzy specjalnie na tą okazję dostali świeżutkie kamizelki i nowekaski. Dziewczynki w strojachregionalnych sypały kwiatki. Śpiewem i tańcem uczcili Łodzianie to radosnespotkanie.
Niestety, znalazły się osoby,którym nie w smak był ten pogodny nastrój. Podburzone przez szatana, który zanic miał sąsiedztwo pobliskiej katedry usiłowały zakłócić podniosłąatmosferę. Ktoś krzyknął „Spieprzaj,dziadu!”, ale interesy piekieł najpełniej reprezentowali przedstawicieleprywatnej inicjatywy, prowadzący przy ulicy Piotrkowskiej restauracje i sklepy.Jedna z tych osób od której na kilometr zalatywało siarką w niewybrednej formie komentowała radosneporuszenie, wywołane niezapowiedzianą wizytą, na którą wszyscy oczekiwali ztaką niecierpliwością. „Jak to jest, że przez trzy miesiące nic tu się niedziało, a jak przyjechał premier, to nagle prace ruszyły?” – zapytywaławyzywająco. Przyznawała przy tym, żemałodusznie zwolniła z pracy osiem osób z powodu nadmiernie – jej zdaniem –długo trwających robót, które spowodowały odpływ klientów z prowadzonego przeznią zakładu. Nie wątpię, iż wiadome służby przyjrzą się z uwagą interesomprowadzonym przez tą panią.
Nie czekając na nic prezydentKropiwnicki i radni miejscy powinni zawiesić czynsz wszystkim przedsiębiorcomposzkodowanym przez przedłużające się remonty. Można też obmyślić stosownąrekompensatę. Nie po to obniżałem podatki od firm z 27 do 19 procent iściągałem do Łodzi inwestorów, aby sklepy, restauracje i lokale usługowebankrutowały przez nieudolne rządy PiS – u. Brak odczuwalnej pomocy dla ofiarmagistrackiej niezdarności będzie niechybnym znakiem, że Belzebub i Lucyfer nastałe zamieszkali na Piotrkowskiej.