Nawet sama kandydatka wydawała się tym telewizyjnym stwierdzeniem prezesa z lekka skonfundowana. Najwyraźniej zdążyła się już przyzwyczaić do nowej roli i publiczne przypomnienie, kto tu rządzi, nie należało do przyjemnych… A czym innym, jak nie kolejnym przypomnieniem, było nocne spotkanie urzędującego Prezydenta RP w mieszkaniu prezesa Kaczyńskiego? Przez 2,5 godziny wymieniali się recenzjami z filmu o rotmistrzu Pileckim, jak raczył to zasugerować poseł Joachim Brudziński (czyżby z nadzieją, że „ciemny lud to kupi”?). I nie chodzi tu tylko o zwykłe zaangażowanie Prezydenta RP w kampanię wyborczą jednej partii – co do tego, że tak jest, nikt już chyba nie ma wątpliwości. Chodzi o powagę Urzędu Prezydenta RP. Oczywiście, można powiedzieć, że Prezydent RP może się spotykać z kim chce i gdzie chce. Niemniej jednak musi mieć świadomość, i z pewnością ma, że każde takie spotkanie będzie miało swoją „wartość dodaną”, poprzez którą będzie postrzegany Urząd Prezydenta Rzeczypospolitej. Jakie zatem pozostaje wrażenie? Że ośrodkiem władzy nie jest Pałac Prezydencki, a nowy „Sulejówek”, tyle że zlokalizowany na warszawskim Żoliborzu. W to postrzeganie idealnie wpisuje się owo stwierdzenie o Beacie Szydło „jeśli będzie dobrym premierem…”. Bo jak nie, to Prezes wróci z „Sulejówka” i zrobi z tym porządek. A może jeszcze zabierze sobie do pomocy przy robieniu porządków wiceprezesa Antoniego Macierewicza, który ostatnio też stał się jakby bardziej widoczny, a może również pogromczynię Unii Europejskiej (i jej flagi) panią poseł Krystynę Pawłowicz? Kto wie, może znajdzie się też miejsce dla wiecznego „kandydata na kandydata” w PiS, profesora Piotra Glińskiego?
Można sobie żartować, są to jednak zbyt poważne sprawy, by dyskusje o nich sprowadzać tylko do żartów. Wszak przyszłość Polski, wybór społeczno-ekonomicznej drogi, którą obierze przyszły rząd, to nie jakieś dalekie i w gruncie rzeczy nieistotne decyzje oderwanych od rzeczywistości polityków. Przeciwnie – to sprawy, które mają bezpośredni i namacalny wpływ na codzienny byt każdego z nas. Dlatego wizja władzy „z tylnego siedzenia”, władzy pozakonstytucyjnej, ale realnej, skupiającej wszystkie nitki w jednych, prezesowskich rękach, musi budzić poważny niepokój. Zwłaszcza, że wysyłane przez prezesa sygnały pokazują, że żadnej nitki ani na chwilę nie zamierza poluzować.
Adam Jarubas
Wierzyłem i nadal wierzę w prezesa. On jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
Przerwa w kampani była tylko chwilowym roztargnieniem.
Udowodni wszystkim oponentom co znaczy być twardym Polakiem.
Pytanie co lepsze bycie sterowanym z tylnego fotela przez prezesa Kaczyńskiego, czy jak to było z poprzednią ekipą przez Angele Merkel (w przypadku Tuska i Kopaczowej), czy ruskich agentów (jak w przypadku Komorowskiego, który lądował po instrukcje).
Wszystkie lewicowe europejskie media, plus rosyjskie ujadają, że Polacy dokonali złego wyboru, a w Wyborczej nawet napisali straszną rzecz, że Polacy wybrali formację, która będzie teraz bardziej dbała o interesy Polaków, a nie UE ;)
Polacy odpowiedzieli, co wolą, na tym polega demokracja i przestańcie płakać, rozumiem, że duży ból sprawia PSL większość PiSu, bo tym razem nie uda się wejść w koalicje i koledzy stracą sporo stołków w ministerstwach i agencjach rządowych...